Wybrałam się na długi spacer aleją wspomnień. Moje stopy delikatnie stąpają po chodnikach teraźniejszości, a ja wchłaniam jej subtelny zapach, rozkoszując się nim jak pierwszym kawałkiem najdroższej czekolady. Pamiętam jak moja samotna oraz niemal uśmiercona dusza została wystawiona na jednej z dolnych półek w ogromnym sklepie marzeń do kupienia. Z każdym dniem ubywało coraz więcej najlepszego towaru. Codziennie ktoś przychodził i sięgał do górnych półek po dusze będące w idealnym stanie, a takie jak moje, pełne niezabliźnionych ran, przepełnione cierpieniem oraz bagażem doświadczeń, nadal pozostawały na półkach i zbierały wyłącznie kurz. Moja dusza traciła na wartości. Ludzie woleli niedraśnięte, młode dusze, które tchnęliby życie w ich codzienność. Moja dusza potrafiła tylko być. Być nic nieznaczącym kawałkiem rzeczywistości. Być niewidzialnym dla ludzkiego oka cierpieniem. Być martwa jak jesienne liście na chodnikach. Przywykłam do tego. Każda upadająca kartka z kalendarza uśmiercała ją. Opadała z sił. Po dwóch latach cały asortyment sklepu został wyprzedany. Oprócz czegoś, co należało do mnie i trafiło na ogromne wysypisko marzeń, gdzie resztki mojej osoby usychały w samotności. Moją duszę dopadły zimne dreszcze, będące następstwem panicznego strachu przed samotnością. Przerażający mrok wyniszczał jej ostatnie egzystencjalne kawałki. Jej powieki opadały. Wtedy moja dusza poczuła dotyk nadziei. Dotyk otulający bezpieczeństwem. To była Jego dłoń. Chwycił mnie za rękę i zaprowadził mnie w tajemnicze miejsce. Niewielkie wzgórze, jego najwyższy szczyt. Pokazał mi horyzont, a później szepnął do ucha: "Chodźmy". Zaufałam i ruszyliśmy w daleką podróż po nieznanym. Razem odkrywaliśmy sekrety otaczającej nas rzeczywistości. Samotność się ulotniła, nie pozostawiając po sobie ani jednego śladu. Marzenia się urzeczywistniły i stały się osiągalne. Rany na moim sercu jak i duszy się zabliźniły. Rozpoczęło się życie. Aleja wspomnień w tym miejscu się kończy. Jego dłoń nadal trzyma moją. Jego dotyk rozpala szczęście w moim sercu. Idziemy wciąż naprzód, nie odwracając się za siebie. Staję na palcach i delikatnym buziakiem dziękuję Mu za najwspanialsze dwa miesiące.
sobota, 16 lutego 2013
#20
Wybrałam się na długi spacer aleją wspomnień. Moje stopy delikatnie stąpają po chodnikach teraźniejszości, a ja wchłaniam jej subtelny zapach, rozkoszując się nim jak pierwszym kawałkiem najdroższej czekolady. Pamiętam jak moja samotna oraz niemal uśmiercona dusza została wystawiona na jednej z dolnych półek w ogromnym sklepie marzeń do kupienia. Z każdym dniem ubywało coraz więcej najlepszego towaru. Codziennie ktoś przychodził i sięgał do górnych półek po dusze będące w idealnym stanie, a takie jak moje, pełne niezabliźnionych ran, przepełnione cierpieniem oraz bagażem doświadczeń, nadal pozostawały na półkach i zbierały wyłącznie kurz. Moja dusza traciła na wartości. Ludzie woleli niedraśnięte, młode dusze, które tchnęliby życie w ich codzienność. Moja dusza potrafiła tylko być. Być nic nieznaczącym kawałkiem rzeczywistości. Być niewidzialnym dla ludzkiego oka cierpieniem. Być martwa jak jesienne liście na chodnikach. Przywykłam do tego. Każda upadająca kartka z kalendarza uśmiercała ją. Opadała z sił. Po dwóch latach cały asortyment sklepu został wyprzedany. Oprócz czegoś, co należało do mnie i trafiło na ogromne wysypisko marzeń, gdzie resztki mojej osoby usychały w samotności. Moją duszę dopadły zimne dreszcze, będące następstwem panicznego strachu przed samotnością. Przerażający mrok wyniszczał jej ostatnie egzystencjalne kawałki. Jej powieki opadały. Wtedy moja dusza poczuła dotyk nadziei. Dotyk otulający bezpieczeństwem. To była Jego dłoń. Chwycił mnie za rękę i zaprowadził mnie w tajemnicze miejsce. Niewielkie wzgórze, jego najwyższy szczyt. Pokazał mi horyzont, a później szepnął do ucha: "Chodźmy". Zaufałam i ruszyliśmy w daleką podróż po nieznanym. Razem odkrywaliśmy sekrety otaczającej nas rzeczywistości. Samotność się ulotniła, nie pozostawiając po sobie ani jednego śladu. Marzenia się urzeczywistniły i stały się osiągalne. Rany na moim sercu jak i duszy się zabliźniły. Rozpoczęło się życie. Aleja wspomnień w tym miejscu się kończy. Jego dłoń nadal trzyma moją. Jego dotyk rozpala szczęście w moim sercu. Idziemy wciąż naprzód, nie odwracając się za siebie. Staję na palcach i delikatnym buziakiem dziękuję Mu za najwspanialsze dwa miesiące.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No piękne!!
OdpowiedzUsuńJak dobrze takie coś przeczytać przed snem;) lubię Cię:D
Świetnie napisane ... Dobrze jest mieć kogoś kto pomoże nam przejść przez życie ... Dobrze jest czuć bezpieczeństwo i szczęście ...
OdpowiedzUsuńhttp://oliwkaaja.blogspot.com/2013/02/l-o-t-e-r-i.html
OdpowiedzUsuńZapraszam do wzięcia udziału w loterii :)
przepraszam z góry za spam ^^
piękne słowa
OdpowiedzUsuńBardzo fajny post! ;)
OdpowiedzUsuńps. obserwujemy? :))
Uh jakie to piękne *.*
OdpowiedzUsuńTak miłość daje nam poczucie wyjątkowości, niesamowitości. Miłość rozjaśnia nam drogę, podświadomie widzimy to cudowne światło, które otula nas swoimi jasnymi ramionami, sprawia, że błyszczymy jak kryształ. Miłość wydobywa wszystkie piękne refleksy naszej osoby, odsłania to, co mrok samotności wziął pod swą pieczę.
ładnie napisane. i TAŁI<3
OdpowiedzUsuńa ja sądzę, że każdy może nas zmienić. zmieniamy się nieświadomie i czasem właśnie pod wpływem innych ludzi :)
twoje posty są świetne, dobrze piszesz :)
OdpowiedzUsuńNiesamowicie się wzruszyłam tym postem. Wspaniałe obrazy, niesamowite wspomnienia. Żeby było ich najwięcej.
OdpowiedzUsuńgenialne - szczęścia !
OdpowiedzUsuńPiękne. Nie umiem komentować tego typu notek.
OdpowiedzUsuńmmm coś dla duszy. dobrze piszesz!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Świetny blog <
OdpowiedzUsuńPiękny post :)
Obserwuję !
zapraszam do mnie :
amazing-life-girl.blogspot.com
Bardzo fajny blog, obserwujemy ? ;)
OdpowiedzUsuńJak dawno mnie u Ciebie nie było ;) Własnie przeglądałam u mnie stare posty i postanowiłam Ciebie odwiedzić ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam także do mnie: ilonastejbach.blogspot.com